czwartek, 5 stycznia 2012

Aklimatyzacja in progress.

Początki bywają ciężkie. Na szczęście mam tutora, który dzielnie się mną opiekuje, wszystko wyjaśnia i nie pozwala się zgubić. Wciąż czekam na przyjazd współlokatorki z Rosji.

Wiele rzeczy mnie tu zaskakuje, nawet prozaiczne działanie zamków w drzwiach. Chociaż zapewne wielu odnosi podobne wrażenie. Sprawa jest dość skomplikowana - mamy do dyspozycji JEDEN klucz. Klucz ten otwiera: drzwi wejściowe do budynku, drzwi do mojego mieszkania, drzwi do mojego pokoju i wszystkie inne publiczne drzwi w całym Kalliopellonkatu 10. Co ciekawe - nie otwiera drzwi do pokoju mojej współlokatorki! Magia! Takie rzeczy tylko w Finlandii. Tak oto prezentuje się moje mieszkanie:
Klatka schodowa. Mieszkam na parterze.
Przedpokój i magiczne drzwi.




Kołdrę i poduszkę musiałam kupić w Lappeenrancie. Pościel jest moją własnością.




Początek Orientation Days na uczelni. Prezentacje biur, oddziałów, organizacji (ESN; Student Union), zasad działania uniwersytetu, niewielka dawka wprowadzenia do kultury Finlandii... Czyli wszystko to, co student na wymianie wiedzieć powinien (w telegraficznym skrócie).

Początek spotkania organizacyjnego. Ponad 70 nowych studentów z całego świata. 9-go stycznia przybędzie ich znacznie więcej - będą to studenci obywający na wymianie rok, lub cały stopień naukowy. W sumie będzie nas ponad 200.







Takie flagi wiszą nad głównym wejściem.
Zielony dywan przy głównym wejściu. Green your mind - mind your green.
LUT jest proekologiczną uczelnią (o innych przejawach tej 'proekologiczności' napiszę później, kiedy będę miała lepsze zdjęcia).




Restauracja studencka.

W sumie na terenie LUT mamy 3 restauracje. W każdej z nich studenci mogą kupić pełen obiad po bardzo niskiej cenie. Przykładowo: zestaw obiadowy zawierający 3 małe kotlety, ziemniaki, zestaw surówek (nakładanych w barze sałatkowym do woli), dwie szklanki napojów + wodę do woli kosztuje 1,65 euro! Wszystko ze względu na duże dofinansowania jakie otrzymują fińskie uczelnie. System tu panujący do złudzenia przypomina mi jedzenie w IKEI. 




Na górze widać część restauracji. Na dole szatnię (ubrania zostawia się zwyczajnie na wieszakach bez obawy, że ktoś coś ukradnie), dostępne są też małe szafeczki na kosztowności. 


3 komentarze:

  1. zapowiada się obiecująco!!! pisz regularnie;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Maryś taki smakowite i tanie jedzonko a ty dalej taka szczuplutka ha ha

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż, po pierwszym miesiącu nieco mi się to stołówkowe jedzonko uprzykrzyło.Ale ma to swoje plusy - podszkoliłam się w kucharzeniu! I napawa mnie to OGROMNĄ dumą :D

    OdpowiedzUsuń