wtorek, 3 kwietnia 2012

Paryskie wojaże

Niektórzy może się dowiedzieli wcześniej, inni pewnie dopiero teraz. 
Wczoraj bowiem wróciłam z pięciodniowego pobytu w Paryżu.
Tak, tak. To nie żart, ani żadne prima aprilis. Pomysł został zrealizowany niemal tak szybko jak się zrodził. Spędziłam pięć wspaniałych dni w stolicy Francji. 

Mieszkałyśmy w domu Irene (wybrałam się tam wraz z Lerą, moją współlokatorką). Jestem ogromnie wdzięczna Irene za poświęcenie nam w zasadzie całego swojego czasu, a całej jej rodzinie dziękuję z całego serca (może ktoś będzie to tłumaczył na francuski) za niesamowicie ciepłe przyjęcie, przepyszne śniadania i obiady, cierpliwość i przede wszystkim gotowość do goszczenia intruzów pod swoim dachem.  Merci beaucoup!!!

Poniżej zdjęcia z pierwszego dnia wyprawy. W większości zdjęcia z podróży. 
[Post pisany nieco w pośpiechu i ogólnym niewyspaniu. Usprawiedliwiam się gdyby przypadkiem wkradły się jakieś błędy czy też nieścisłości]. Wkrótce więcej merytorycznych opowieści. 



Oczekiwanie na samolot w Helsinkach. Czekamy na lot do Sztokholmu, gdzie na przesiadkę miałyśmy 40min. Co ciekawe, nikt w Helsinkach nie sprawdzał naszych tożsamości. Ani razu nie byłyśmy proszone o pokazanie dowodu czy paszportu. Taka ciekawostka. 









Szczęśliwie dotarłyśmy! Przywitało nas słońce, niebieskie niebo i WIOSNA!







Wieczorem przepyszna, iście francuska obiadokolacja przygotowana przez siostry Irene. 
Mój cel na najbliższe dni to nauka przyrządzania tego typu potrawy (już zapomniałam nazwy. Ale było to przepyszne!)








Przepyszna i  dość droga herbata. Salon (z którego zdjęcia pojawią się niebawem) można znaleźć m.in w podziemiach Luwru.



 Poniżej widok z okna w pokoju Irene. To świecące, podłużne, w oddali to wieża Eiffla.  


Niebawem dalszy ciąg relacji z podróży paryskiej. Kiedy dzisiejszego poranka Lappeenranta przywitała mnie śniegiem i szarym niebem miałam ochotę zakopać się głęboko w pościeli i nie wychodzić. 
Aż do wiosny. 








2 komentarze:

  1. Pozdrawiamy z Mazur! Tu też pada śnieg:) Właśnie przyjechaliśmy i całą trójką (Mama, P. i ja) czytam o Twoich podróżach. Mama ledwo Cię rozpoznała na zdjęciach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh, padający śnieg nieco podniósł mnie na duchu ;) Nie tylko u mnie wiosna to tylko iluzja. Pozdrawiam całą trójkę! A nierozpoznanie mnie na zdjęciach to znak, że gdy tylko zadomowię się nieco w Polsce koniecznie muszę przypomnieć się na Mazurach! :)

    OdpowiedzUsuń