wtorek, 6 marca 2012

Puchar Świata w Lahti! Tam byłam!

Lahti 2012 przeszło do historii wpisując się w jej karty zaszczytnie jeśli chodzi o zwycięstwa polskiej kadry skoczków narciarskich, mniej chlubnie jeśli chodzi o nasze dobro narodowe - Justynę Kowalczyk. Nie ma jednak co psioczyć i narzekać. Trzeba się cieszyć! 
Panie, Panowie - oto relacja z Lahti!





Słowem wstępu nadmienię jedynie, że cała przyjemność pobytu w Lahti oraz przyjazd na miejsce kosztowały mnie 39 euro. Czyli bardzo, bardzo przyzwoicie. Wyjazd zorganizowany był przez ESN Lappeenranta, także mieliśmy wynajęty autokar, a chętnych znalazło się ok 25. W moim osobistym mniemaniu to bardzo mało, ale nie od oceniania tutaj jestem.

Wszystko w Lahti było cacy, pięknie, dopięte na ostatni guzik. Miałabym jednak dwie uwagi organizacyjne. 
Po pierwsze: nie otrzymaliśmy ŻADNYCH ulotek informującym o planie dnia, zawierających mapkę czy inne przydatne w takim miejscu informacje. DUŻY MINUS ZA TO. 
Poza tym mieliśmy wstęp nawet na niektóre sektory VIP - co z mojej perspektywy (jako posiadaczki najtańszego biletu) nie jest najgorsze, jednak słyszałam różne negatywne opinie na ten temat z ust osób, które zapłaciły słone pieniądze za lepsze miejsca, a w ostatecznym rozrachunku i tak musiały się tłoczyć ze zwykłymi śmiertelnikami. Minus, ale nieco mniejszy, bo w zasadzie sprawa mnie nie dotyczyła, a nawet na tym skorzystałam :)

Atmosfera była bardzo przyjemna, chociaż nawet nie ośmielę się porównywać jej do tej panującej np. w Zakopanem, gdzie całe miasto żyje jednym wydarzeniem i na jeden czy dwa dni zmienia kolory na biało-czerwone. W Lahti tego nie było. Ale trzeba być wyrozumiałym. To jest Finlandia i jej Finowie. 

Biegi narciarskie kobiet

Biegi kobiet były pierwszą konkurencją, którą mieliśmy okazję zobaczyć. Stałam przy metalowej barierce - miałam widok na cały stadion i na odcinku przy którym byłam, kilkakrotnie przebiegały wszystkie zawodniczki. W sumie Justynę naszą widziałam jakieś trzy, czy nawet cztery razy. Dobre miejsce. Może z jedną, małą wadą. Stałam niemal po kolana w śniegu, więc po całym biegu musiałam udać się do namiotu restauracyjnego i postać dobrą godzinę, żeby znów poczuć swoje stopy.






Poniżej Justyna Kowalczyk z każdej strony i kilka randomowych zdjęć. 





Na powyższym zdjęciu widać chyba Marit, nieco dalej Justynę.







Tymczasem w namiocie restauracyjnym...

Mały kosmonauta stawia pierwsze milowe kroki na powierzchni namiotu. Nie mogłam się powstrzymać 








Biegi narciarskie mężczyzn

Na ten temat niewiele mogę powiedzieć. Dzielnie wspierałam koleżankę ze Szwajcarii w kibicowaniu Cologna (mam nadzieję, że dobrze odmieniłam), który bieg wygrał. Poniżej kilka fotografii.








Jedzonko na mrozie. Koszt: 7 euro.

Z serii: z flagą zdjęcia Marysi.

Dekoracja zwycięzców biegów: #1 Dario Cologna, #2 Norweg Martina Johnsruda Sundby, #3 Kanadyjczyk Alex Harvey 



***

W przerwie przed skokami udałyśmy się na darmową herbatkę i darmowe ogrzewacze do rąk. Na zdjęciu - z gustownie przewiązaną flagą. 


***


SKOKI, SKOKI...

Bez wątpienia była to konkurencja najbardziej przez wszystkich wyczekiwana. Miałam dość dobre miejsce bo przy samej barierce z doskonałym widokiem na wszystko co istotne. Jak pewnie większość z was wie, skoczkowie skakali ze skoczni środkowej (nagromadzenie "s" przekracza granice normy) ze względu na wiatr. Dzień wcześniej z tej samej przyczyny odwołano serię treningową. 

Jeśli chodzi o kibiców, to bardzo często spotykałam studentów z przeróżnych wymian. Myślę, że oni stanowili znaczą część kibiców zagranicznych reprezentacji. 



Kamera, która sprawiła, że podobno w relacji pojawiłam się 5 albo 6 razy :)

Oto dowód, gdyby ktoś przypadkiem nie wierzył i nie oglądał uważnie.


Polacy! Miło było zamienić kilka słów po polsku. Byliśmy najgłośniejszą reprezentacją kibiców! Ale w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. No... może zaraz po Finach. Ale oni mieli znaczną przewagę liczebną!




Roztańczone panie. Szkoda, że średnio skoordynowane.



Sprzęty przeróżne...





3 miejsce Polaków!

Historyczne zdjęcie. Polacy na podium! Za jakość marną szczerze przepraszam.









Na zakończenie kilka ciekawych zdjęć z flagami - międzynarodowo! 




PODIUM!

Radość Polaka na obczyźnie :D

Na zakończenie dnia: pokaz sztucznych ogni. Ładnie, spektakularnie, z dobrze dobraną muzyką. Podobało się.



***

Tym radosnym akcentem kończę długą relację z Lahti. 
W Lappeenrancie słońce świeci, mróz trzyma, jest ślicznie!

Trzymajcie się ciepło.
M.

PS. Gdyby ktoś doszukał się merytorycznych uchybień, proszę o pilne poinformowanie :)






1 komentarz:

  1. coś przyniosłaś pecha Justynie... i trzyma ją ten pech...


    kiedy nowy post?

    OdpowiedzUsuń